Ale trudne jest uznanie życia jakie jest w rzeczywistości.
Dopóki jednak tego nie zrobimy, będzie nam trudno zrozumieć, że większość problemów tworzymy sobie sami, np. objawia się to w naszych relacjach z innymi. Akceptacja danego stanu rzeczy jaki jest (np choroby kogoś lub własnej, swoich cieni, uzależnień) jest kluczowa! Nie oznacza to jednak zgadzania się na przykład na upokarzającą sytuację, którą może nieść dany aspekt, ale oznacza pogodzenie się z jej istnieniem, ażeby zdecydować jak się w związku z nią zachować.
Tak, mam chorobę.. (mam uzależnienie, mam taki i taki cień, mam męża, który mnie nie szanuje (albo inaczej, mam męża któremu pozwalam się nie szanować), jestem leniem, wciąga mnie dany mechanizm, jestem pracoholikiem, AA, współuzależniona/y, nadopiekuńcza/y…etc), ale nie czyni mnie to gorszym więc traktuję się – z miłością, współczuciem i zrozumieniem. Jak i każdego bliźniego chorego czy zdrowego, czy z innymi cechami, których wewnątrz siebie nie akceptuję. Żyję i daje żyć innym.
Miłość bezwarunkowa to trudna rzecz w świecie podziałów zwłaszcza na gorszych i lepszych. A gdyby tak myśleć o nas wszystkich jak o jedności, którą jesteśmy? Nie widzimy siebie dopóki nie spojrzymy w lustro, czy na nasze zdjęcie. A co jeśli nie bez powodu pewne osoby pojawiają się w naszym życiu by pokazać nam fragment siebie? Być naszym lustrem. Ja osobiście wierzę tu w prawo przyciągania (podobieństwa- jakaś choćby część, ujawnia się w danym momencie). Dobre, podobne cechy – wyłapujemy od razu – BRATNIA DUSZA! Gorzej jak ktoś nas zaczyna wkurzać… 🙂 czy to nasze wewnętrzne dziecko, które nie akceptuje swojej ciemniejszej strony? (pisałam więcej o tym na moim instagramie karolakocieda).
Haj (“bycie na haju”)… można mieć dziś od wszystkiego, zależy na co naprowadzi nas ego. Możemy szukać szczęścia i zatracić się w używkach, w obsesyjnych myślach o partnerze czy dziecku, o swoim ciele, w pracy, w perfekcji, w wyprawach górskich, w tarocie, ateizmie, religii, astrologii, w badaniach naukowych, w Kościele, w meczecie, w serialu z Netflix, z pędzlem czy czekoladą w ręku, lub na siłowni, w danym nurcie dietetycznym, w danych hormonach (insulina czy adrenalina), na Wschodzie czy Zachodzie, w sklepie Chanel czy w ekologicznej wiosce.
Równowaga – jest czymś ważnym w życiu, na każdym poziomie!:), Czy nie warto do niej dążyć, akceptując lepsze i gorsze dni w naszym życiu, wierząc, że wszystko jest po coś, by wyciągnąć naukę, i przy tym być uważnym kiedy pojawia się w życiu sinusoida, by nad nią pracować. Mamy do tego wszystkiego prawo, by tego doświadczać, jak każdy inny człowiek. Ciężko jest iść stale w jednym tempie, prostą drogą, będąc cały czas w neutralnym humorze, z tylko pozytywnymi emocjami. Możemy jeść ciągle eko, bio, medytować, jogować, czytać książki o samorozwoju, ale nadal możemy doświadczać różnych emocji zarówno związanych z naszym wewnętrznym cieniem jak i słońcem. Tak, tak, każdy z nas ma w sobie białego i czarnego wilka. Oba są po coś. Bo jeśli zadzwoni do Ciebie przyjaciółka o północy by się wyżalić, a Ty się nie wkurzysz, to znów pozwolisz sobie wyssać z siebie energię w czasie, który jest zarezerwowany biologicznie dla Twojej regeneracji. Emocje są cechą dorosłości. Jak i branie odpowiedzialności za swoje czyny i wszelkie odchyły od umiaru/równowagi:).
Mamy prawo zmieniać zdanie, zmieniać się, rozwijać, dosięgnąć dna, ale i odlotu, zmieniać imię, kierunek poszukiwań, religię, być otwartym/zamkniętym – to jest każdego danego człowieka indywidualny moment, do którego ma prawo. Żyj i daj żyć innym. Nawet jeśli ktoś innymi gardzi – to też jest jego, nie Twój problem, który wynika z jakichś jego mechanizmów, ma do tego prawo, by doświadczać tych “błędów”. Dla nas to może być prezent losu by dostrzec coś ważnego- np. dziedziczony problem z tolerancją.
“Ci są tacy i tacy bo nie akceptują innych” (mówione w złości, pejoratywnie)… czy to jest otwartość serca, czy wkurzamy się na “nich” bo pokazują nam nasz cień, brak tolerancji:).
Bycie uważnym na to co czujemy, doświadczamy, kiedy aktywują się nasze cienie, a co sprawia, że jesteśmy dziećmi słońca, to niesamowita wiedza prowadząca do samoakceptacji, pogodzenia się z naszym losem jaki by nie był. Ja akurat wierzę, że los nam nie bez powodu daje pewne blokady, cienie, czy też (o czym łatwo zapominamy) zdolności i moce! A wszystko po to, by je wykorzystać w życiu, by koniec końców być szczęśliwym i wiedzieć kim się jest naprawdę. Ja zawsze mówię wtedy… by nasza dusza, żyła w końcu życiem jakim sobie wymarzyła.
Oczywiście ma tu duży wpływ nasze postrzeganie siebie i życia, które może być w różnoraki sposób zachwiane podczas budowania naszego ego od małego dziecka. Ma to związek np z syndromem dezaprobaty rodziców i dążeniem od dziecka do życia wg narzuconych standardów przez naszych opiekunów. A im bardziej oni nas nie akceptowali jacy byliśmy, tym bardziej wokół siebie budowaliśmy maski, oddalając się od prawdziwego JA. Czasem możemy z tego sobie nie zdawać sprawy nawet do “dorosłego” życia. Łatwo żyć w iluzji opinii innych, bo to też nie branie odpowiedzialności za swoje czyny, skoro inni tak myślą. Jednak jest to dalekie od wolności, to raczej uniewłasnowolnienie na własne życzenie.
Nie wiem czy jesteś wierzący, czy jesteś ateistą, czy chodzisz do kościoła, czy jesteś buddystą i wierzysz w reinkarnację. Masz do tego prawo (wiem, wiem, powtarzam dziś jak mantrę). Ja wierzę w Siłę Wyższą choć nie chodzę do kościoła katolickiego jak moja mama by bardzo chciała:), nie jestem też buddystką, choć ich podejście jest mi bardzo bliskie i też wiele wyszukuje w nim inspiracji. Nawet w samej historii Buddy, który był człowiekiem i miał wiele różnych doświadczeń z ego, zanim osiągnął oświecenie. W katolicyzmie też jest wiele inspiracji -kochaj bliźniego swego jak siebie samego, na przykład. Ja też muszę o tym pamiętać, zwłaszcza, gdy chodzi o miłość do mnie:).
Wierzę w nieśmiertelność duszy i w to, że urodziłam się w mojej rodzinie nie bez powodu. Jaka by nie była, a pewnie dla wielu osób mógłby być to powód do narzekań, dla innych- szczęścia, bo sami na przykład nie mieli choć mamy jak ja, jednak prawda jest taka, że również dzięki mojej rodzinie i wszystkim napotkanym osobom, nawet tym które mnie skrzywdziły lub ja je skrzywdziłam, jestem dziś taka jaka jestem- tu i teraz. I jestem temu wdzięczna. Wierzę w to, że w danym wcieleniu mam coś do przepracowania, nawet jeśli nie ma na to badań naukowych. Że mam pewien cel, misję i każdego dnia do końca tego życia na Ziemi się rozwijam. Mam też pokorę, że nie wiem wielu rzeczy, ale mam też nadzieję, że wiele odkryję jeszcze w tym wcieleniu:) Mogę kierować się z umysłu (ego) i szukać wciąż odpowiedzi w książkach- co robię od dziecka, począwszy od czytania Platona i Arystotelesa, Junga itd. Dziś coraz bardziej wierzę, że pewna wiedza ma do nas dotrzeć naturalnie. Ile razy mieliście tak, że coś czytacie, a to daje Wam właśnie największą wskazówkę na bieżący “problem”. Ja tego doświadczam często:).
Rozwijajmy się , kierujmy wartościami wyższymi, doświadczajmy, nie bójmy się zmiany, nie osądzajmy surowo siebie czy innych, coś co wiemy dziś, za miesiąc może być nie aktualne. Często też po prostu nie wiemy. Ile wie najmądrzejszy człowiek na świecie? Skąd wiemy kto napisał książkę, czym się kierował? Ile razy udowodniono coś, co obalało poprzednie dowody:). Kiedyś w plemionach był mędrzec, do którego każdy szedł, albo uzdrowicielka, albo inaczej – nie było Internetu, dostępu do książek- a ludzie nadal żyli, byli szczęśliwi. Czy było wtedy więcej chorób? Nie wiem tego, wiem tylko , że ironia losu sprawia, że w dobie najwyższej cywilizacji mamy tak olbrzymią skalę zachorowań i dostępności produktów rujnujących nam zdrowie. A ile razy wracamy do korzeni słowiańskich, medycyny starożytnej, ziół rosnących na Ziemi od zarania dziejów. Zestawmy to z antybiotykami na kaszel. To są tematy, na które lubię dyskutować, bo to mega ciekawe, choć są kontrowersyjne i często jednak wymagające otwartości umysłu, a nawet raczej serca.
Czasem uznajmy bezsilność wobec swoich mechanizmów- bo to pierwszy krok do wszystkiego jak w słynnych 12 krokach. Te mechanizmy są z nami wg niektórych uczonych od ok. 4 r.ż, więc ego bardzo czuje się w nich swobodnie, dlatego mogą nas ściągać w najsłabszym momencie, niezależnie ile pracujemy nad sobą. Ja mam ogromną pokorę do swoich cieni, bo niezależnie ile bym nie medytowała, robiła list wdzięczności, sesji oddechowych, morsowała, jadła zdrowo i chodziła do mojej przewodniczki duchowej, czy psychoterapeuty, jak mam mniej sił witalnych, to potrafię wpaść w mechanizm, który mną nagle kontroluje- chociażby lęk (poświęcę mu artykuł). U kogoś innego może być to pracoholizm, kompulsywne objadanie, używki, i inne, a wszystko jakby po to by nas oddalić od odszukania prawdziwego siebie, łączności z samym sobą (czyli często tłumionych w nas emocji).
Tym tokiem myślenia każdy z nas jest w jakiś sposób uzależniony od czegoś. Może każdy z nas powinien przerobić 12 kroków AA:)! To by było coś. Ja jako dorosłe dziecko alkoholika znam te kroki doskonale, również ze względu na bycie przez to al-anon, zastanawiam się czasem czemu nas tego nie uczy się w szkole. Ale czy mamy na tyle pokory, otwartości, by przyznać się przed sobą, że tak… mam z ………. (wpisz swoje) problem i czuje się bezradny. A może lubisz chorować, użalać się nad sobą, zrzucać odpowiedzialność na innych za swoje czyny, oceniać innych , plotkować, upajać się drinkami, bo inni też to robią i to normalne, czuć się lepszy bo przecież masz tytuł, albo pochodzisz z elity, a pewien doktor nawet udowodnił, że to nie jest złe. Jesteśmy równi, równie niedoskonali jak i doskonali. Kiedy czujemy się bezradni, pozwólmy sobie na pomoc. A z mojego doświadczenia mogę śmiało napisać (pracując od lat z ludźmi), że często osoby, które doświadczają najwięcej trudnych sytuacji, mają możliwość najszybciej się rozwinąć. Bo często wtedy nie ma za dużo możliwości jak zmienić coś w końcu, jeśli zależy tej osobie by dalej żyć i ochronić swój status bezpieczeństwa.
Co nam chce powiedzieć przez to los? Kiedyś pewien mnich powiedział mi, a “może Karolina Twój poprzedni partner/współpracownik/ ex przyjaciółka byli dla Ciebie tacy i tacy bo Anioł Stróż chciał Ci pokazać nad czym musisz pracować w tym życiu?” To był jeden z tych magicznych momentów zmieniających postrzeganie świata. A ja wtedy miałam duże tendencje do obarczania innych moimi błędami, z syndromem ofiary. Wielu z nas tak może mieć, bo to mechanizm bardzo ukorzeniony w naszej kulturze:). Szukanie przyczyn na zewnątrz, nie w nas samych. Geny, kierunek wiatru, rodzice, horoskop, szef, partner, dietetyk, ksiądz, religia, polityka. Są oczywiście rzeczy, na które nie mamy wpływu. Ale to co z tym zrobimy- to jest już w naszych rękach.
W zeszłym tygodniu podpisaliśmy z Robertem umowę na naszą działkę na Podkarpaciu. Całą noc przed tym wydarzeniem nie mogliśmy usnąć z emocji. Wsiedliśmy w auto o 3 nad ranem, pojechaliśmy w stronę Rzeszowa, jeszcze na adrenalince. Wracając tego samego dnia wieczorem, możecie się tylko domyślać jakimi zombiakami byliśmy. Po rozważeniu wszystkich za i przeciw, stwierdziliśmy oboje, że damy radę dojechać do Wawy. Los tak jednak chciał, że w pewnym momencie przy przekroczeniu prędkości zatrzymał nas policjant w czarnej beemce bez oznakowania. Mogłoby być gorzej, ale trafiliśmy na spokojnego policjanta, który dał tylko 8 punktów karnych i mandat kilkaset złotych. Wiem, że komuś mogłoby to zepsuć humor na cały tydzień. Jednak my zdaliśmy sobie w pewnym momencie sprawę, że byliśmy tak już wykończeni, że ten policjant, gdyby nas nie “rozbudził”, jadąc na mocnej nieświadomce, mogło dojść nawet do wypadku. Serio. I gdyby podejść do tego tematu, że los nam w ten sposób pomógł? Ilu genialnych dietetyków zajęła się swoją specjalizacją po ciężkiej chorobie i teraz pomaga innym.
Konfrontacja z rzeczywistością nie zawsze jest przyjemna, każdy z nas ma swoje ludzkie ograniczenia, nie zawsze mamy kontrolę nad wszystkim. Nie zmieniajmy jednak innych na siłę, masz prawo kierować tylko sobą ALE też pozwól sobie na zmiany w swoim indywidualnym czasie, bez presji. Nawet Twoje dziecko to ODRĘBNA istota. A Twój partner czy Twoja Matka to już w ogóle;). Ile osób boi się zostać sama ze sobą, w samotności. Dlaczego? Co wtedy usłyszą?
Dopiero gdy otworzysz serce (też na siebie!) i systematycznie zaczniesz pracować nad sobą- będziesz mógł/mogła poczuć się SOBĄ i WOLNOŚĆ. Zacznij dbać wpierw o siebie, zacznij kochać siebie, a wtedy wszystko wokół zacznie się zmieniać. Zmiany zacznij od siebie. Żyj i pozwól żyć innym.
Karm się właściwie, tak jak na to zasługujesz- czyli najwyższą wartością! I mówię to ja Dietetyk Karolina Kocięda, ale też architekt, bo wybrałam sobie taką drogę dbania o wnętrza innych całościowo, a wiele osób dopiero podczas kwarantanny doceniła jaki wpływ ma przestrzeń na nas:). I ktoś to akceptuje lub nie, że łącze kilka biznesów, tak jak moją duchowość przy naukowości, lub to że planując Inwestorowi zagospodarowanie działki z domem, sprawdzam czy jest tam Czarny żółw, tygrys i feniks:). Jak się domyślacie nie każdy architekt to zrozumie, jak i mojego indywidualnego podejścia do człowieka przy dużym szacunku zarówno do nauki i pracy z energią, moim balansowaniem między Wschodem a Zachodem. Btw.. Te wymienione zwierzęta pochodzą z Feng Shui, to również praca z energią:).
Możesz wierzyć w to co ja, lub nie. I to jest normalne na świecie. Czy jesteś otwarty na to, czy nie-nie mam na to wpływu, a nikogo na siłę nigdy nie przekonuje do swojego. Szczególnie, ze każdy z nas odkrywa życie w swój sposób. Ale szanuję każdego człowieka i też siebie.
7 odpowiedzi na “Żyj i pozwól żyć innym”
Karola, pisanie z serca wychodzi Ci najlepiej. W tym artykule jest niesamowita szczerość oraz inteligencja emocjonalana i duchowa. Cudownie się czyta!
Chciałabym w tym miejscu napisać, ze ja tez jestem dorosłym dzieckiem alkoholika. Do niedawna nie wiedziałam, ze pijący rodzic w dzieciństwie może mieć tak znaczący wpływ na teraźniejszość. Było w dzieciństwie i się skończyło- zapomniałam. Tak myślałam. Niestety to tak nie działa. Pomimo tego, ze nigdy nie piłam alkoholu nałogowo mam prawie wszystkie cechy DDA i jestem bardzo mocno współuzależniona. Dziś wiem, ze moja choroba autoimmunologiczna nie pojawiła się bez przyczyny właśnie w tym momencie. Gdyby nie ona dalej nieświadomie dążyłabym do destrukcji siebie i ludzi w około. Dziś, uczę się czuć i kochać siebie. Jakże można kochać innych nie kochając siebie? Mam czteroletnia córkę i bardzo chce przerwać ten łańcuch wspóluzależnienia. Pragnę żeby była zdrowa emocjonalnie. Teraz rozumiem, ze aby to osiągnąć muszę najpierw skupić się na sobie. Te wszystkie zdarzenia i wspaniali ludzie, których poznaje na swojej drodze to nie może być przypadek, to drogowskazy od Siły Wyższej.
Bardzo dziękuję, ii dziękuję za ten komentarz, Twoje autoswiadectwo! Oby dzięki takim osobo jak Ty – inni mogli szybciej znaleźć drogę dla siebie!
I Tobie życzę z całego serca realizacji swojego Celu i odnalezienia swojej roli na swiecie <3
Karola, Twoje artykuły czyta się sercem, a nie oczami. Oczyszczają duszę niesamowicie i pomagają zrozumieć siebie. Jeśli tak oporne istoty jak ja zaczynają rozumieć świat i siebie w tym świecie to każdy z nas na pewno może. Leczysz nas pięknymi słowami i uświadamiasz jak bardzo można sobie pomóc wierząc w siebie i kochając siebie przede wszystkim. Buziaki
Bardzo mi miło, dziękuję!
Dziękuje za ten artykuł! To jest napisane w tak mądry sposób a zarazem z takim sercem, empatia, ciepłem i zrozumieniem.
Dziękuję! To bardzo miłe <3